tag:blogger.com,1999:blog-21169002862120629162024-03-12T22:16:03.194-07:00After all this time? Always.Vertifilehttp://www.blogger.com/profile/07104156430741514362noreply@blogger.comBlogger3125tag:blogger.com,1999:blog-2116900286212062916.post-9587618233150332102015-03-16T15:17:00.000-07:002015-03-16T15:17:20.373-07:00Rozdział 2<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Słońce w dosyć brutalny sposób wydarło Severusa spod panowania
Morfeusza. Powiedział coś pod nosem, co ni w ząb nie przypominało żadnego
artykułowanego dźwięku. Był zły na cały świat. Właśnie pozbawiono go
wspaniałego snu, w którym to wraz z Lily obserwowali spadające meteoryty, a
później zasnęli przytuleni do siebie. <br />
Wtedy coś Severusa zaskoczyło. Skąd w jego pokoju wzięło się to łagodne
szumienie wody? I dlaczego to łóżko jest takie niewygodne?! Zupełnie jakby spał
na kamiennej podłodze. Dobra. Może jego materac w rodzinnym domu w Spinner’s
End nie należy do tych luksusowych, no ale wszystko w granicach rozsądku. Nie
powinien go teraz boleć dosłownie każdy mięsień ciała. Otworzył oczy a słońce od
razu go oślepiło. Usiadł i przeczesał ręką swoje potargane, czarne włosy
sięgające mu prawie do ramion. Później, wciąż zaspanym wzrokiem, rozejrzał się
dookoła. I aż go zamurowało. Zobaczył rzekę i parę pagórków. Spostrzegł drzewo,
pod którym spali. Tak, Lily leżała obok niego z kocem naciągniętym po samą
szyję. Na jej twarzy widniało pełno piegów, które uwydatniły się przy kontakcie
ze słońcem. Włosy, które teraz połyskiwały w promieniach słonecznych miała
rozrzucone dookoła głowy. Tylko parę niesfornych kosmyków zasłaniało jej twarz.
Severus sięgnął ręką i delikatnie zgarnął je na bok. Dziewczyna lekko się
poruszyła, lecz nadal spała.<br />
<i>„Więc to nie był sen”, myślał. „To piękna
rzeczywistość”. <br />
</i>Uśmiechnął się i powoli – tak żeby nie zbudzić Lily – wstał i poszedł obmyć
twarz wodą. Była zimna ale od razu sprawiła, że sen i zmęczenie odeszły w
niepamięć. Gdzieś w najdalszy zakamarek jego umysłu. Zrobił głęboki wdech i
poczuł jak jego nozdrza wypełnia świeże powietrze. Wrócił do dziewczyny i
wyciągnął ze swojego plecaka jedną z kanapek, które przyszykował wczoraj przed
wyjściem z domu. Zaczął odgryzać od niej wielkie kęsy. Był potwornie głodny. <br />
Przez cały czas patrzył na śpiącą Lily. Wyglądała tak pięknie, tak niewinnie.
Zupełnie jak mała dziewczynka, która żyje w zupełnie innym świecie i cały czas
pogrążona jest w swych marzeniach, odłączona od rzeczywistości. Jak maleńka
istotka, która żyje w przekonaniu, że na świecie nie ma zła i nikt nigdy jej
nie skrzywdzi. Sam nie wiedział, czemu tak pomyślał. Po prostu tak mu się
skojarzyło, gdy patrzył na jej rumianą twarz. Lily zresztą zawsze należała do
tych (trzeba przyznać, że nielicznych) osób pozytywnie nastawionych do świata,
które zawsze patrzą na innych przez wielkie, różowe okulary. Do takich osób,
które przesadnie wierzyły w dobroć innych ludzi. <br />
Zjadł już ponad połowę kanapki, kiedy po raz pierwszy zaciekawił się tym, która
jest godzina. A gdy spojrzał na przegub swojej ręki, na tarczę swojego starego
zegarka, zachłysnął się ostatnim połkniętym przez niego kawałkiem chleba. <br />
<i>– </i>Cholera jasna! <i>–</i> krzyknął, gdy już powstrzymał kasłanie. <i>–</i> Lily! Wstawaj! Słyszysz?!<br />
Potrząsnął dziewczyną.<br />
<i>– </i>So się sało? <i>–</i> wysapała wciąż zaspanym głosem przecierając rękami swoje oczy, a
następnie rozciągając się.<br />
<i>– </i>Już dziewiąta! Mamy tylko dwie
godziny do odjazdu pociągu. A jeszcze musimy dojechać do Londynu!<br />
<i>– </i>Dlaczego wcześniej mnie nie
obudziłeś?! – dziewczyna jakby od razu oprzytomniała, poderwała się z ziemi i
zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła.<br />
Zaczęli zwijać pośpiesznie koce i wpychać je do wielkiego plecaka Severusa.
Lily założyła swoją bluzkę, która mimo uprania w rzece nadal nosiła liczne
plamy błota, a chłopak powiedział ze złością:<br />
<i>– </i>Że też akurat dzisiaj musiało się
nam coś takiego przytrafić…<br />
Ruszyli szybkim marszem przez las. Severus trzymał Lily za rękę w obawie, żeby
ta się nie przewróciła. I dobrze, że to robił, ponieważ nie patrzyła pod nogi
spiesząc się, co spowodowało, że co chwila potykała się o jakieś wystające z
ziemi gałęzie. <br />
Gdy dotarli do miasteczka, Severus oznajmił, że pójdzie do domu po kufer i
później od razu do niej przybiegnie. Lily natomiast udała się truchtem do
swojego domu. Szczerze powiedziawszy to bardzo się bała tego, co powiedzą jej
rodzicie. Była pewna, że przez całą noc nie zmrużyli oko i zamartwiali się
dociekając, gdzie też ona jest. W akcie desperacji mogli nawet wezwać policję.
A przecież tłumaczenie się glinom nie byłoby jej na rękę. Zważywszy, że muszą
zaraz wyjeżdżać do Londynu, jeśli nie chcą spóźnić się na pociąg i uczestniczyć
w uczcie powitalnej w Hogwarcie. <br />
Lily wbiegła szybko do domu zatrzaskując za sobą drzwi. Nie zwróciła uwagi na
rodziców, którzy od razu pojawili się w holu tylko od razu pobiegła na górę i wkroczyła
do swojego pokoju. Przytaszczyła kufer stojący w kącie na sam środek pomieszczenia
i zaczęła biegać po całym pokoju co chwila dorzucając różne rzeczy do skrzyni.
Na sam koniec wrzuciła byle jak wszystkie książki i przykryła je szatą
wyjściową. Specjalnie położyła ją na wierzch biorąc pod uwagę fakt, że w
pociągu będzie musiała się przecież w nią przebrać, a nie chciała później
marnować czasu i dokopywać się do niej przez liczne książki i inne – mniej lub bardziej
przydatne – rzeczy. <br />
Wtedy ktoś otworzył drzwi do jej pokoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
* ~~~~ * ~~~~ *<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Severus otworzył drzwi do swojego domu. Już w progu
zorientował się, że coś jest nie tak. Z pokoju obok dochodziły wrzaski ojca. <br />
<i>– </i>Co ty sobie właściwie, kobieto,
wyobrażałaś?!<br />
Severus zacisnął dłonie w pięści. Jak zwykle wrócił pijany nad ranem i od razu
po przebudzeniu awanturował się o jakąś drobnostkę. Chłopak zaczął iść powoli
przez hol, a z każdym wrzaskiem ojca i cichym słowem jego matki, która
próbowała go uspokoić czuł jak gniew wypełnia całe jego ciało. Kiedy mijał
kuchnię zobaczył kątem oka pustą butelkę po wódce na stoliku. Druga leżała
rozbita na podłodze wśród pozostałości płynu, którego Tobiasz nie zdążył dopić
do końca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Severus poszedł dalej niesiony emocjami, a gdy tylko zobaczył
uchylone drzwi pokoju i kolejną serię wrzasków jedyne, o czym marzył to podbiec
do tego alkoholika i zacisnąć swoje ręce wokół szyi. Tak, żeby już więcej nie
skrzywdził jego ani mamy. Żeby wreszcie mogli być wolni. Żeby ona się nie bała
każdego nadchodzącego dnia. Tobiasz jednak umiał być przekonujący i Eileen
wierzyła mu za każdym razem, kiedy on zapewniał ją, że potrafi się zmienić.
Jakże ona była naiwna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– Proszę, uspokój się. Sąsiedzi usłyszą – błagała go
przyciśnięta do ściany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Z policzka ciekła jej krew.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– NIC MNIE NIE OBCHODZĄ, KOBIETO, CI CHOLERNI SĄSIEDZI! MAM
ICH GDZIEŚ! – wydzierał się jego ojciec i podniósł rękę, żeby po raz kolejny
przyłożyć jego matce. Jednak Severus był szybszy. Przyskoczył szybko do
Tobiasza i uwięził w żelaznym uścisku jego oba nadgarstki. A później odepchnął
go od Eileen. Nie było to zresztą trudne, bo ojciec z trudem utrzymywał się na
nogach, tak był pijany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– Ty wstrętny, gówniarzu! Ja ci dam podnosić łapę na swojego
ojca... – i zaczął iść chwiejnym krokiem ku chłopakowi, lecz on wypchnął go po
prostu z pokoju i zatrzasnął za nim drzwi. Zamknął je na klucz, po czym
krzyknął:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– Ja nie mam ojca! Zapamiętaj to sobie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Podszedł powoli do swojej matki, która teraz siedziała
skulona w kącie i płakała cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– Nic ci nie jest? – spytał cicho dotykając jej ręki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Jednak nie odpowiedziała nic. Nadal łkała zasłaniając sobie
twarz dłońmi. Wziął ją pod ramię i zmusił, aby wstała i usiadła na skraju
łóżka. <br />
Usłyszał trzask drzwi frontowych. Tobiasz wyszedł. Najprawdopodobniej po kolejną
porcję alkoholu albo do swoich koleżków, z którym miał wspólne hobby – upijanie
się do nieprzytomności i katowanie swoich rodzin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Severus wyszedł do łazienki, aby przynieść apteczkę. Wyjął z
niej kilka plastrów i gazików oraz wodę utlenioną, po czym wrócił z powrotem do
Eileen. Usiadł w milczeniu obok niej i zaczął jej obmywać ranę na policzku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– O co tym razem poszło? – spytał ledwo dosłyszalnym tonem.
Gardło ściskało mu się za każdym razem, gdy musiał patrzeć na coraz to nowsze
ślady po przemocy Tobiasza. W takich chwilach chciał uciec z mamą jak najdalej.
Tak, żeby już nigdy go nie spotkać. Ale jednocześnie chciał go zabić.
Ukatrupić. Żeby już nigdy nikogo nie mógł skrzywdzić. Darzył go wyjątkową
nienawiścią. Nienawiścią, która zaślepiała go i wypełniała jego całe ciało,
kiedy był światkiem jednej z takich właśnie scen, jaka odegrała się przed
chwilą na jego oczach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– O zwykłą drobnostkę – powiedziała po chwili już uspokojona.
– Stłukłam niechcący szklankę, kiedy zmywałam naczynia. Nie chciałam się pokaleczyć,
więc użyłam czarów. I właśnie wtedy wrócił. Znasz go… Czasem jest wyrywny. A
szczególnie kiedy chodzi o magię. Nienawidzi jej – dokończyła, a po jej
policzkach ściekły świeże łzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– Wyrywny? – powtórzył z niedowierzaniem w głosie Severus. – <i>To</i> nazywasz wyrywnością?! – wskazał na
jej policzek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Nie odpowiedziała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– Czemu po prostu nie odejdziesz? Nie możesz wyjechać do
babci? Przyjęłaby cię przecież.<br />
– Nie mogę – wyszeptała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
W jej oczach czaił się strach. Bała się Tobiasza. Bała się
tego, jak zareaguje, kiedy nie zastanie jej w domu. Bała się tego, że ją
odnajdzie i wtedy już nie będzie „delikatny”. Tylko, czy w jej oczach nie
czaiło się coś jeszcze? Severus był prawie przekonany, że za tym strachem przed
tym, co przyniesie następny dzień było coś jeszcze. Ale czy to możliwe?! Eileen
po prostu obawiała się tego, że Tobiasz nie da sobie bez niej rady?! Tylko jak
może ją obchodzić los człowieka, który znęcał się nad nią od zawsze?! Który
traktował ją i jego syna jak śmiecia z byle powodu? Rzucał nimi o ściany i
podnosił rękę, kiedy tylko coś mu się nie spodobało? Czy można współczuć komuś…
takiemu?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
– Musisz coś z tym zrobić… Ja będę bezpieczny w Hogwarcie… A
ty? Co <i>ty</i> zrobisz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Milczała. Severus przytulił ją do siebie widząc, że ta
ponownie zanosi się płaczem, rozdarta w środku, bo nie wiedziała co ma zrobić…<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
* ~~~~ * ~~~~ *<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br />
<i>– </i>Czy tyś do reszty zgłupiała?! <i>–</i> krzyknął jej ojciec.<br />
<i>– </i>Ted, tylko nie nerwowo <i>–</i> uspokoiła go żona.<b><i><u><span style="font-size: 16pt; line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></u></i></b></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<i>– </i>Jak mam być spokojny?!
Całą noc się zamartwiamy, a ona wraca cała utytłana błotem i nawet nie powie,
gdzie była ani co robiła! <i>–</i> odwrócił
wzrok od matki Lily i spojrzał na rudowłosą. <i>–</i> A ty nie sądzisz, że przydałoby nam się parę słów wyjaśnienia? <br />
<i>– </i>Oczywiście, że tak. Tylko czy my
nie możemy porozmawiać w drodze do Londynu? Jeśli nie wyjedziemy za parę minut,
pociąg nam odjedzie. Severus zaraz tu będzie. Zabierze się z nami, dobrze?<br />
Mówiąc to dziewczyna podniosła z wielkim wysiłkiem ciężki kufer i podeszła w
stronę drzwi. Rodzice jednak nie mili zamiaru jej przepuścić.<br />
<i>– </i>Przepraszam. To jest trochę ciężkie
<i>–</i> wysyczała.<br />
<i>– </i>Masz w tej chwili powiedzieć mnie i
twojej matce gdzieś ty, do cholery, była!<br />
Lily przestraszyła się. Ojciec jeszcze nigdy nie był w tak silnym stanie
emocjonalnym, żeby podnieść głos. A teraz wydzierał się na nią. Lily wiedziała,
że źle zrobiła nie wracając na noc do domu, ale chwile, które spędziła wraz z
Severusem były takie cudowne. Nie chciała, żeby się skończyły. Zresztą była
wczoraj tak zmęczona, że nie dałaby rady dowlec się nawet do lasu.<br />
<i>– </i>Nie mam zamiaru się z wami kłócić-
powiedziała zła i przecisnęła się siłą między rodzicami.<br />
Ted trochę się zdumiał stanowczością jego córki, ale zaraz przywrócił na swoją
twarz grymas złości.<br />
<i>– </i>A co ci się stało w nogę jeśli mogę
wiedzieć?! <i>–</i> krzyknął gdy Lily
schodziła z kufrem ze schodów.<br />
No tak. Na nodze ciągle miała zawiązany kawałek materiału z bluzki Severusa.
Musiało to wyglądać podejrzanie. Bowiem chyba żaden normalny człowiek nie
chodzi w ubraniu uwalonym błotem i w opasce na kolanie. Wyglądała jakby wyszła
z buszu. Dosłownie. Tak jakby przez miesiąc siedziała gdzieś na odludziu,
zabijała zwierzynę gołymi rękoma i żywiła się ich mięsem. Tak, to chyba dobry
przykład.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<i>– </i>Prowizoryczny opatrunek
– uśmiechnęła się dziewczyna powtarzając słowa Severusa. <br />
Frontowe drzwi otworzyły się i wkroczył przez nie chłopak trzymający kufer.<br />
<i>„O wilku mowa”</i>, pomyślała Lily.<br />
<i>– </i>Witam państwa <i>–</i> przywitał się z rodzicami Lily.<br />
<i>– </i>Hej, Sev. Okej, to ruszamy. Tylko
pójdę się jeszcze przebrać. <br />
Zostawiła swojego przyjaciela narażając go na atak swojego rozjuszonego ojca i
poszła do łazienki uprzednio zabrawszy świeżą bluzkę i spodnie z szafy.
Przebrała się szybko, uczesała swoje potargane włosy i zbiegła na dół akurat,
aby usłyszeć słowa ociekające jadem.<br />
– Widzicie? Mówiłam wam, że za tym wszystkim stoi ten patologiczny dzieciak –
Snape.<br />
Były to słowa jej siostry. <br />
Lily nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. W jej ciało wstąpił
nieopanowany gniew. A więc jej przyjaciel został zaatakowany przez jej rodziców
i ten opowiedział im całą historię. W chwili, gdy Severus mówił coś w stylu <i>„Och! Wypraszam sobie!”</i>, Lily wbiegła do
salonu i zaczęła krzyczeć w kierunku Petunii:<br />
– Ty wredna, małpo! Jeszcze raz usłyszę coś takiego od ciebie, to zapewniam
cię, że sobie wtedy inaczej porozmawiamy! Ale uprzedzam cię, że nie zawaham się
wtedy użyć różdżki!<br />
Severus zaczął ją odciągać od siostry i mówić, żeby się opanowała, ale ona
krzyczała dalej w kierunku przerażonej Petunii:<br />
– Nawet jeśli mnie wywalą z Hogwartu albo wsadzą do Azkabanu to bądź pewna, że
coś ci się stanie!<br />
– Lily, daj spokój… – powiedział Severus.<br />
Zapanowała cisza. Rudowłosa dochodziła do siebie, a gniew powoli z niej
ulatywał czubkami palców u nóg. Nikt się nie odzywał. Wszyscy patrzyli otępiale
nie wiedząc jak zareagować na to, co przed chwilą się rozegrało przed ich
oczami. Najbardziej osłupiała stała Petunia, która nigdy nie doświadczyła tego,
aby siostra na nią podniosła głos, a co dopiero nawrzeszczała i zaczęła w nią
ciskać wyzwiskami.<br />
– Mmm… Taak… To może… ktoś chce herbaty? – spytała nieśmiało mama Lily chcąc
rozładować atmosferę. <br />
A gdy Lily posłała jej na wpół mordercze, na wpół irytujące spojrzenie a do
tego wszystkiego zacisnęła mocno usta krzyżując ręce na piersi, pani Evans
poczuła, że nie powinna była tego mówić. Ale przecież zawsze jest tak, że jeśli
człowiek chce dobrze to wszystko obraca się przeciwko niemu.<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
* ~~~~ * ~~~~ *<br />
<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Piętnaście minut później siedzieli już w zatłoczonym
samochodzie. Rodzice dziewczyny z przodu, a Lily i Severus z tyłu. Mimo, że
jechali na dworzec godzinę nikt nie odezwał się ani słowem. Każdy miał jeszcze
przed oczyma i w głowie widok z salonu. Chłopak chciał jej powiedzieć jak
bardzo jest jej wdzięczny i jak mu się miło zrobiło, kiedy jego… przyjaciółka
stanęła w jego obronie, lecz nie chciał przerywać milczenia. Pomyślał sobie
przecież, że będzie jeszcze mnóstwo czasu aby powiedzieć jej jakie to było dla
niego ważne. A gdy do jego umysłu napłynęła wizja wspólnie spędzonych chwil w
Hogwarcie, które niedługo staną się rzeczywistością uśmiechnął się pod nosem.
Marzył o tym, aby wraz z Lily wylegiwać się pod tym starym drzewem nad
jeziorem. Nawet nie miał nic przeciwko wspólnej nauce. Byleby tylko Lily była
przy nim. O nic więcej nie prosił. Tylko o to. Wiedział jednak, że ta prośba
jest wielką zachcianką. Dziewczyna bowiem miała w nim tylko przyjaciela. To
zabawne, ale on nigdy nie zdobył się na to, aby porozmawiać z nią o swoich
uczuciach. Zbyt bardzo się bał. Czego?<br />
Odrzucenia… Tego, że spojrzy na niego jak na upośledzonego psychicznie i powie
z zimną krwią, że ona do niego nic nie czuje. Mimo iż brzmiało to absurdalnie i
nie pasowało to do temperamentu Lily, on właśnie się tego obawiał. Odrzucenia.
Ostatecznie wyśmiania w twarz. Nie raz myślał o tym o ile łatwiej by mu się
żyło, gdyby wreszcie zrzucił ten ciężar z serca i wyznał dziewczynie co do niej
czuje. Nie chciał psuć tej przyjaźni, więc nigdy nie powiedział jej o swoich
uczuciach. <br />
Czasami jednak miał nikłe, maleńkie przypuszczenie, że Lily zdaje sobie sprawę
z tego, że on, Severus, ją kocha. Wydawało mu się, że czasami gdy patrzy w jej
oczy (te cudne, zielone, kocie oczy) widzi taki błysk, który mówił mu, że ona
sobie doskonale zdaje z tego sprawę. Taki sam błysk dostrzegł wczoraj, kiedy
patrzyła na meteoryty a później ich spojrzenia na chwile się spotkały.<br />
<br />
Po całej godzinie spędzonej w wszechogarniającej ciszy samochód państwa Evans
wreszcie wtoczył się powoli na zatłoczony parking dworca. Słońce, które jeszcze
o godzinie dziewiątej dawało się mocno we znaki schowało się gdzieś za czarnymi
chmurami, z których teraz lał deszcz. Niemiłosierne krople siarczyście ciskały
w całkowicie już przemoczonych ludzi.<br />
Do odjazdu pociągu pozostało im tylko pięć minut. Severus i Lily patrzyli
nerwowo to na tłum, przez który nie mógł się przedrzeć samochód, a to na deskę
rozdzielczą, gdzie z nieubłaganą szybkością cyfry na zegarku zmieniały swoją
liczbę. Jeśli w tej chwili nie wysiądą to nie zdążą na pociąg. Severus był tego
pewny.<br />
<i>– </i>Lily, musimy iść. Dziękuję państwu
za podwózkę.<br />
Po czym wysiadł i wyciągnął z bagażnika oba kufry <i>– </i>dziewczyny i swój. Lily rzuciła w stronę rodziców jakieś szybkie
pożegnanie i obiecała, że będzie do nich regularnie pisać, po czym pobiegła za
chłopakiem. Musieli się pospieszyć, bo inaczej Expres Hogwart odjedzie bez nich
zostawiając ich na pastwę losu. A tego nie chcieli; Severus bowiem nie był
typem osoby, która lubi być na ustach innych. Nie lubił robić wokół siebie
rozgłosu. A wparowanie do szkoły w środku uczty powitalnej z pewnością nie
umknęłoby niezauważalnie.<br />
<i>„Nie jestem jak ta żałosna imitacja
czarodziejów, którzy nazywają siebie Huncwotami, żeby nie wytrzymać dnia bez
popisywania się przed wszystkimi”</i>, pomyślał.<br />
Kiedy biegli z Lily po dworcu potrącając co chwila innych, niezbyt zadowolonych
z tego faktu, ludzi wielki zegar na ścianie wskazywał za dwie jedenastą. <br />
Severus przepychał się coraz szybciej prowadząc przed sobą wózek z dwoma
kuframi i klatką z małą sówką płomykówką. Lily natomiast niosła swojego kota.
Próbowali jak najszybciej dostać się do barierki między peronem dziewiątym a
dziesiątym.<br />
Mimo iż na dworze spędzili przed chwilą dosłownie minutę byli cali mokrzy.
Ubrania lepiły im się do ciała, a włosy opadały strąkami wokół twarzy.<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<i>Minuta do odjazdu.</i><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Dotarli wreszcie do barierki i rzucili się biegiem w jej
kierunku. A w następnej chwili, gdy każdy normalny człowiek mugol pomyślałby
sobie, że zderzą się zaraz z barierką i wywalą się wraz z całym wózkiem, oni
zniknęli. Zniknęli, aby pojawić się zaraz na stacji, gdzie tabliczka na ścianie
obwieściła wszem i wobec, że jest to peron <b><span style="font-size: 14pt; line-height: 150%;">9¾</span></b>. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<i>Pół minuty do odjazdu.</i><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Przepychali się pomiędzy rodzicami i pozostałą rodziną
dzieci, które już powsiadały do pociągu. Ostatnie pożegnania, ostrzeżenia, pouczenia
i całusy na do widzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Wreszcie dorwali się do pociągu i wsiedli do pociągu. A gdy
tylko zatrzasnęli za sobą drzwi usłyszeli donośny gwizd lokomotywy i pociąg
zaczął powoli sunąć przed siebie. Ku Hogwartowi. Ku lepszemu życiu Severusa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
__<br /><br /><span style="color: windowtext; font-size: x-small;">Kurczę, nie jestem zadowolona z tych rozdziałów. Chyba już poprzednio wspominałam, że te początkowe rozdziały były pisane jakieś dwa lata temu. Teraz tylko poprawiałam składnię i jakieś błędy interpunkcyjne. Fabuły nie zmieniałam, ale na pierwszy rzut oka widać, że te pierwsze rozdziały są napisane w taki banalny sposób... Na szczęście od jakiegoś 5 rozdziału zacznę pisać na bieżąco i będzie lepiej. A przynajmniej mam taką nadzieję :)<br />Komentujcie, jeśli się podobało. (Jeśli się nie podobało, też komentujcie) :3<br />Proszę Was także o to, abyście napisali, co Wam się niekoniecznie podoba w blogu, co mogłoby być lepsze albo co, według Was, jest do kategorycznej poprawy,<br />Do usłyszenia wkrótce :)</span></div>
Vertifilehttp://www.blogger.com/profile/07104156430741514362noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2116900286212062916.post-79746662026532713372015-01-07T10:39:00.000-08:002015-01-07T10:39:39.979-08:00Rozdział 1<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #eeeeee;"></span></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Słońce powoli
zmierzało ku horyzontowi. Była właśnie godzina dziewiętnasta a ostatni dzień
sierpnia dobiegał powili do końca. Lily poczuła przyjemne łaskotanie w brzuchu,
kiedy pomyślała, że jutro o tej samej porze będzie siedziała w pociągu
zmierzającym do Hogwartu, szkoły Magii i Czarodziejstwa. A już za trochę ponad
dobę będzie mogła zasiąść do uczty powitalnej przy stole Gryfonów. Poczuła się
wyśmienicie. Nie mogła się doczekać także tego, jaką przemowę przygotowała
Tiara Przydziału. Czy jak zwykle będzie opowiadać o tym, że w przyjaźni siła,
czy też przestrzegać przed tym, aby uważać, ponieważ w obecnych czasach coraz
więcej zła rozprzestrzenia się po całym świecie. I w końcu będzie mogła się
spotkać z przyjaciółmi, z którymi regularnie korespondowała przez te dwa
miesiące wakacji.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Jednak mimo
tego, że cieszyła się z powrotu do Hogwartu ciągle było jej smutno. Spędziła w
końcu cudowne chwile wraz z Severusem na wyjeździe. Z pewnością będzie jej tego
brakowało. Tych wieczornych spacerów po wybrzeżu i tych pięknych zachodów
słońca, których nie spotyka się w zwykłym, zaludnionym i przesiąkniętym
zapachem spalin z fabryk mieście. Może i Cokeworth<b><i>,</i></b><span class="apple-converted-space"> </span>miejsce zamieszkania Lily, było
miejscem spokojnym, w zupełności nie nadającym się do tego opisu. Jednak
zobaczyć zachód słońca wśród tych drewnianych, starych, stojących koło siebie
domków, to tak, jak lepić bałwana latem. Niewykonalne.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Lily siedziała właśnie w swoim pokoju i rozmyślała, co też spotka ją i Severusa
na szóstym roku nauki w Hogwarcie. Była ciekawa czego nowego zdoła się nauczyć
i dowiedzieć. Nie bała się. Należała bowiem do tego rodzaju uczennic, którym
nauka nie sprawia problemów. Wiedziała, że sobie poradzi. Z Severusem natomiast
było trochę gorzej. Nigdy nie miał jakiegoś szczególnego zapału do nauki, więc
Lily pomagała mu i zaganiała go do książek tak często, jak tylko mogła. Podczas
roku szkolnego, gdy było ciepło często przesiadywali wspólnie nad jeziorem
trenując jakieś zaklęcia transmutujące. Jedyne, do nauki czego chłopaka nie
trzeba było namawiać to Eliksiry i Obrona Przed Czarną Magią. Te dwa przedmioty
nie sprawiały mu żadnych problemów. Był nimi wręcz zafascynowany. Uwielbiał
czytać książki o różnych miksturach i sposobie ich przyrządzania. Można go było
też często spotkać z grubym woluminem zawierającym opisy różnych zaklęć
złowrogich i informacji jak przed tymi urokami się bronić. Ta druga książka nie
przypadła do gustu Lily. Martwiła się tym wielkim zainteresowaniem Severusa do
Czarnej Magii. Bała się, że zejdzie przez to na złą drogę. Jej obawy pogłębiły
się szczególnie wtedy, kiedy przez przypadek podsłuchała rozmowę chłopaka z
jego przyjacielem, Lucjuszem Malfoyem. Rozmawiali o tym, jak bardzo chcieliby
się zasłużyć służąc Voldemortowi jako Śmierciożercy. Kiedy spytała o to
Severusa spławił ją mówiąc, że się przesłyszała. Nie uwierzyła mu, ale nie
chciała więcej poruszać tego tematu - nie lubiła się z nim kłócić. <o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
On zawsze był
przy niej. Byli nierozłączni. Przyjaciółmi na dobre i na złe. Lily przekonywała
samą siebie całymi godzinami, że Severus dorósł, i że nie ma już takich chorych
ambicji jak kiedyś. Tylko czy to nie było raczej desperackim wmawianiem sobie,
że wszystko jest dobrze. Może ona po prostu<span class="apple-converted-space"> </span><i>nie
chciała<span class="apple-converted-space"> </span></i>dostrzec tego, co
złe. A to wszystko w obawie przed tym, że mogłaby stracić swojego
przyjaciela...<br />
Z rozmyślań wybił ją cichy stukot w szybę. Kiedy usiadła na łóżku zobaczyła, że
maleńka sówka próbuje dostać się do środka pokoju bębniąc w okno dziobem. Lily
od razu ją rozpoznała. Takie niesamowicie barwne upierzenie mogła mieć tylko
jedna sowa w tej okolicy. Dziewczyna podbiegła do niej i wpuściła ją do środka.
Ptaszek przeleciał koło niej radośnie pohukując. Zatoczył jedno kółko pod
suficie po czym wylądował lekko na skraju biurka. Tuż obok stosu książek, które
leżały tam już od jakiegoś czasu, czekając, aż dziewczyna przezwycięży lenistwo
i wreszcie zapakuje je do kufra wraz z innymi przyborami potrzebnymi do nauki w
Hogwarcie.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Cześć, Noony!<span class="apple-converted-space"> </span><i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>uśmiechnęła
się Lily, głaskając sówkę po główce i odwiązała od nóżki płomykówki list.
Zaczęła czytać te wszystkie zawijasy, którymi Severus zapełnił mały skrawek
pergaminu:<br />
<br />
</div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>„Witaj, Lily!
Masz trochę wolnego czasu? Może spotkalibyśmy się nad rzeką? Wiesz gdzie. Będę
tam na ciebie czekał. Mam nadzieję, że przyjdziesz.</i><o:p></o:p></div>
<div align="right" style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i>Do zobaczenia-</i><o:p></o:p></div>
<div align="right" style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i>Severus</i><o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Uśmiechnęła się
pod nosem. Przed wyjściem dała jeszcze tylko Noony’emu trochę pokarmu
przeznaczonego dla sów, który trzymała zawsze pod ręką, wypuściła sowę przez
okno i zbiegła na dół. Już miała wybiec z domu, gdy ktoś odezwał się tuż za nią
ponurym i lodowatym głosem:<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Znów się idziesz z nim
spotkać<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>raczej stwierdziła niż spytał
dziewczyna, która na oko mogła mieć parę lat więcej niż Lily. Była wysoką,
nienaturalnie szczupłą blondynką z włosami sięgającymi do ramion. Petunia
stanęła koło swojej siostry i skrzyżowała ręce na piersi.<br />
<i>– On</i><span class="apple-converted-space"> </span>ma na imię Severus…<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedziała Lily lekko poirytowana.
Nie lubiła, kiedy Petunia mówiła o jej przyjacielu w ten sposób. „W ten” czyli
z pogardą i z odrazą w głosie.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Nie powinnaś się z nim
zadawać<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedziała blondynka, jakby zupełnie
nie dosłyszała uwagi Lily.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>Wiesz o tym, że go nie lubię.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Od kiedy to potrzebuję
twojej zgody na to, aby się z kimś przyjaźnić?!<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>nie wytrzymała dziewczyna.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>Nawet go nie znasz, więc go nie
oczerniaj!<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Czy do ciebie to nie
dociera, że on pochodzi z patologicznej rodziny?<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>spytała Petunia wciąż tym samym,
zimnym tonem.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>O czym ty w ogóle
mówisz?!<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Dobrze wiesz o czym.
Jego ojciec jest alkoholikiem. Leje jego matkę za byle głupstwo!<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>A co z tym ma wspólnego
Severus?!<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>wykrzyknęła Lily podburzonym tonem.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>To, że takie rzeczy się
dziedziczy! Słyszysz?<span class="apple-converted-space"> </span><i>Dzie-dzi-czy!<br />
</i>Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę co ma na to odpowiedzieć Petunii.
Chciała jej coś krzyknąć prosto w twarz. Powiedzieć coś, żeby ta zmieniła
zdanie o chłopaku. Nie chciała się kłócić z siostrą. Kiedyś były nierozłączne,
a odkąd ona zaczęła nienawidzić Severusa (z wzajemnością zresztą) nie mogły się
zupełnie dogadać. Każda rozmowa kończyła się wtedy kłótnią.<br />
Lily nie mogąc znaleźć żadnego argumentu wybiegła z oczami pełnymi łez z domu
zostawiając szeroko otwarte drzwi. Dosłyszała jeszcze krzyk swojej siostry:<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Jeszcze się przekonasz!
Zobaczysz, że miałam rację, ale wtedy będzie za późno!<br />
Rudowłosa zaczęła biec, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Przyśpieszyła.
Chciała jak najszybciej pozostawić za sobą dom. A przede wszystkim chciała jak
najszybciej dotrzeć nad rzekę, gdzie mogłaby się wypłakać w ramię Severusa.
Wiedziała, że on ją zrozumie. On zawsze rozumiał. Nigdy nie zdarzyło się, żeby
ją wyśmiał lub powiedział, że przesadza i że zachowuje się jak małe dziecko.
Zawsze do końca wysłuchiwał tego, co miała mu do powiedzenia, a później ją
pocieszał i mówił, że będzie lepiej.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Po kilku minutach minęła ostatnie domki wioski i wbiegła wśród drzewa, w las.
Już niedługo powinna dostrzec po prawej stronie małą łąkę, a za nią rząd
pagórków. To właśnie za nimi wiła się mała rzeczka. Tam czeka Severus. Tam
będzie bezpieczna. Z dala od złych wspomnień związanych z Petunią. Z dala od
jej nienawiści do jej przyjaciela. Może i to wydawało się dziwne, ale przy tym
brunecie zapominała o swoich rozterkach i problemach życia codziennego. Dopiero
przy nim mogła być naprawdę sobą. Tylko przy nim. Codziennie musiała udawać
kogoś innego. Kogoś, kim nie jest. A to posłuszną dziewczynkę przed rodzicami,
a to pewną siebie dziewczynę przed Petunią. A tak naprawdę nie była ani taka
ani taka. W rzeczywistości była bardzo nieśmiałą dziewczyną, która nigdy nie
bała się o siebie tylko o innych. Zawsze próbowała dostrzec w ludziach nie te
paskudne cechy, lecz te, które przyciągają do siebie człowieka. Taką osobą
właśnie była. Nieśmiałą optymistką patrzącą na świat prze różowe okulary.<br />
Mknęła teraz pośród drzew z zawrotną prędkością. Na tyle szybko, że nie
zdziwiła się zbyt bardzo, gdy w końcu potknęła się o jakiś konar i przewaliła
się z hukiem na ziemię. To się musiało w końcu stać. Zawsze była niezdarą i
zawsze kiedy biegła przez ten mały las musiała się chociaż raz przewalić. Nie
lubiła tego lasu. Było tu tak ponuro. Nigdy nie spostrzegła tutaj żadnego
kicającego zająca czy sarny. A przecież las ten nie należał do najmniejszych i
nie raz z Sevem zagłębiali się weń daleko.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Zaklęła cicho pod nosem a po chwili przekręciła się na plecy i usiadła.
Spojrzała na swoje nogi. Na jednym kolanie widniała wielka rana.<span class="apple-converted-space"> </span><i>„Trzeba było założyć dłuższe
spodnie”</i>, pomyślała patrząc krytycznie na swoje króciutkie jeansowe
spodenki. Poczuła także piekący ból w dolnej części dłoni. Także i tam krew
lekko się sączył z rozcięcia na skórze. <span class="apple-converted-space"> </span><br />
Podźwignęła się na nogi i ruszyła dalej. Nie mogła przecież zawrócić do domu.
Nie chciała widzieć teraz Petunii na oczy. Już wolała cierpieć z bólu niż
wrócić tam i patrzeć jak jej siostra kpi sobie z niej. Kiedy już będzie nad
rzeką, będzie mogła obmyć rany.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Szła więc dalej a już po chwili las zaczął się przerzedzać. Minęła ostatnie
drzewo i wkroczyła na łąkę. Przemierzyła ją i pomimo piekącego bólu w kolanie
zaczęła się szybko wspinać na pierwszy pagórek, a potem na kolejny i jeszcze
następny. Wtedy<span class="apple-converted-space"> </span><i>go<span class="apple-converted-space"> </span></i>zobaczyła<i>.<br />
</i>Stał nad jednym brzegiem rzeki odchylając głowę w tył obserwując czarne
ptaki, które akurat przelatywały kluczem w powietrzu. Słońce oświetlało jego
bardzo bladą twarz a Lily mimo znacznej odległości mogła dojrzeć jego ciemne
oczy. Czarne włosy opadały mu na plecy.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Podbiegła do
niego szybko i wtuliła się w jego plecy.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Severus
podskoczył zaskoczony. Widocznie nie spodziewał się tak gwałtownego
przywitania.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Ja też się cieszę, że
cię widzę, Lily… Ale już chyba możesz mnie puścić, bo zaraz mnie udusisz!<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>zaśmiał się.<br />
I wtedy lekko wyswobadzając się z jej uścisku odwrócił się i spostrzegł, że
Lily wcale się nie uśmiecha. Zobaczył jej zapłakaną twarz, lekko potargane
włosy i przybrudzone błotem ubrania. A w końcu dostrzegł także wielką ranę na
kolanie.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Co ci się stało?!<span class="apple-converted-space"><i> </i></span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>spytał wstrząśnięty.<br />
Dziewczyna nic nie odpowiedziała i ponownie się do niego przytuliła. Objął ją
niepewnie. Był od niej wyższy o głowę, tak więc nie mógł spojrzeć na jej twarz,
którą wtuliła w jego czarną koszulkę.<br />
Odsunął ją od siebie lekko i spytał ocierając z łez jej policzek:<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Lily, co ci się stało?<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>N<span class="apple-converted-space"> </span><i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Nic.
Po prostu… się wywaliłam w lesie<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedziała już nieco uspokojona.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>Znasz mnie. Niezdara. Cała ja.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>I właśnie dlatego
płaczesz?<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>spytał niedowierzając, że to właśnie
powód jej marnego stanu psychicznego.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>Chodź. Musimy ci obmyć ranę, żeby
zakażenie się nie wdało.<br />
Wziął ją za rękę i zaprowadził do strumyka. Kiedy dotknął ręką jej kolano
syknęła.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Musi trochę poboleć<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział ze współczuciem w głosie.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Później
przestanie.<br />
I rzeczywiście. Parę minut później, kiedy Severus oderwał od swojej bluzki
kawałek materiału i obwiązał kolano Lily noga rzeczywiście przestawała już ją
tak bardzo piec.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Prowizoryczny opatrunek<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział dumny z siebie Severus
siadając po turecku obok dziewczyny. Ta natomiast oplotła swoje nogi ramionami
i zapatrzyła się przed siebie.<br />
Nie powiedział nic więcej. Nie naciskał na nią, żeby wyjawiła mu co się stało.
Stwierdził, że jeśli sama będzie chciała mu wyznać prawdę, to mu to powie. Była
mu za to bardzo wdzięczna, lecz musiała mu się wyżalić. I tak to w pewnym
sensie jego dotyczyło.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>To przez Petunię<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedziała cicho i podniosła wzrok na
swojego przyjaciela. Słuchał uważnie.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>Powiedziała coś, co mnie zabolało…<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Nie powinnaś jej
słuchać. Wiesz, jaka ona jest.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Och! Daj już spokój.
Czemu wy się aż tak bardzo nienawidzicie…<br />
Nie było to pytanie. Po prostu starała się zrozumieć, dlaczego oni muszą się
wiecznie obrażać i pluć na siebie jadem.<br />
Severus nic nie odpowiedział dając za wygraną. Lily natomiast dalej opowiadała:<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Boję się ci to wyznać,
ponieważ to co powiedziała, nigdy nie powinno przejść przez jej usta. Nigdy.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Severus zachował kamienną twarz. Dziewczyna spuściła wzrok i zamknęła oczy. Nie
chciała widzieć jego reakcji po tym, co chłopak zaraz usłyszy.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Ona… Ona powiedziała, że
pochodzisz z… z… z patologicznej rodziny. I, że w przyszłości będziesz taki jak
twój ojciec. Ale ja w to nie wierzę…<span class="apple-converted-space"> </span><br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Lily…<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział cicho przerywając jej.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Ja po prostu wiem, że
ty…<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Lily<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział głośniej.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Ty byś nie mógł, bo ty
jesteś dobry…<br />
W jej głosie czuć było rozpacz, ale Severus znowu jej przerwał:<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Lily, spójrz na mnie,
proszę.<br />
Otworzyła oczy i podniosła wzrok. Z przerażeniem stwierdziła, że chłopak
znajduje się teraz tylko o kilka cali od niej.<br />
Ujął powoli jej brodę ręką i powiedział powoli dobierając rozważnie każde słowo:<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Wiem, że tak nie uważasz. Ale nie
zaprzeczysz, że mój ojciec jest alkoholikiem i niejednokrotnie podniósł rękę na
mamę i na mnie. Wiesz o tym i tego nie zmienisz…<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Wiem, Severusie, ale…<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>A to, co… ona
powiedziała nie ma żadnego znaczenia<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>uśmiechnął się z trudem powstrzymując
się aby nie wstawić innego słowa zamiast „ona”, które na pewno nie należałoby
do tych przyzwoitych.<br />
Lily opuściła powieki.<br />
Severus zbliżył rękę do jej włosów i wyjął z nich małą gałązkę z liściem, która
musiała się przyczepić, kiedy dziewczyna upadła na ziemię.<br />
Uśmiechnęła się i otworzyła oczy, a Severus mógł ujrzeć jej śliczne, wielkie,
zielone oczy, które tak pięknie błyszczały na jej twarzy. Jedyne o czym wtedy
marzył to to, aby wpatrywać się w nie już zawsze. Całymi godzinami.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>No dobra. No to ściągaj koszulkę<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział przerywając ciszę.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Że co proszę?!<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>krzyknęła wzburzona dziewczyna.<br />
A Severus dopiero wtedy pomyślał, że mogło to zabrzmieć dosyć dwuznacznie.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>No wiesz… Jest cała w
błocie. Trzeba ją obmyć zanim wrócisz do domu, bo powiedzą, że napadło cię
stado trolli górskich. A poza tym pod spodem masz podkoszulkę, czyż nie?<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>spytał uśmiechając się.<br />
Tak więc Severus umył w strumyku górną część jej garderoby i powiesił ją na
niskiej gałęzi jedynego, sędziwego dębu, który rósł przy rzeczce. A potem do
niej wrócił.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>No to chyba możemy zaczynać-
powiedział tajemniczym głosem.<br />
Lily wyglądała na zaskoczoną. Do tej pory myślała, że Severus chciał się z nią
spotkać tylko po to, aby porozmawiać, czy coś w tym stylu. Nie spodziewała się,
że coś ją tu czeka. I bardzo się myliła.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Wszystko już przygotowałem<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział chłopak patrząc na zdumioną
twarz dziewczyny.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>Mam koce, kanapki… wszystko, co
potrzebne, aby urządzić piknik. Mam nadzieję, że możesz tu zostać trochę
dłużej? Jest godzina ósma. Za parę godzin ma się tutaj wydarzyć coś
niesamowitego.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Co takiego?<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>spytała teraz już podekscytowanym
głosem.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Niespodzianka<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział całując ją po przyjacielsku
w czoło. A przynajmniej dziewczyna uważała, że to tylko przyjacielski całus.
Severus był wniebowzięty.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
* ~~~~ * ~~~~ *<o:p></o:p></div>
<div align="center" style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Północ. Księżyc
znajduje się wysoko oświetlając jasną łuną korony drzew. Mieni się ślicznie w
falach potoku sprawiając, że woda błyszczy srebrnym światłem. Tak… Atmosferze
tamtego miejsca bez wątpienia można było nadać nazwę magicznej.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Noc nie była przesadnie zimna. Wiał ot lekki wietrzyk wprawiając liście
wielkiego dębu w ruch. Szumiały one w koronie drzew.<br />
Na jednym brzegu rzeki, tuż pod masywnym drzewem na kocach leżała dwójka
nastolatków. Chłopak i dziewczyna. Wpatrywali się na księżyc rozmawiając ze
sobą na różne tematy. Czuli się cudownie. Dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała
takiego pięknego widoku. Mimo, że nie była to pełnia, księżyc był naprawdę
cudowny.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Severusie… Jest
przepiękny<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>wyszeptała dziewczyna, jakby w obawie,
że jeśli powie coś głośniej, to to wszystko zniknie. Drzewa przestaną szumieć,
woda przestanie się mienić srebrnym kolorem, a księżyc nagle zniknie.<br />
Chłopak natomiast musiał się powstrzymywać, aby nie powiedzieć<span class="apple-converted-space"> </span><i>„Nie tak piękny jak ty”</i>.
Wiedział, że to nie może wyrwać się z jego ust. Popsułby to wszystko. A
przecież było tak wspaniale.<br />
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Wiem<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedział za to.<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>Dlatego cię tutaj przyprowadziłem…<span class="apple-converted-space"> </span><br />
I dalej siedzieli w milczeniu. Każde zachwycone tym, że mogą być w tej chwili
razem. Właśnie w tym miejscu.<br />
<br />
Około godziny pierwszej coś na niebie się jednak zaczęło zmieniać. Ciemność i
mroczną czerń nieba przecięła nieśpiesznie jakaś połyskująca na żółto-
pomarańczowo wstęga. W pierwszej chwili Lily sądziła, ze musiało jej się to
przewidzieć. W końcu była już trochę zmęczona, a umysł mógł zacząć jej płatać
figle, lecz kiedy po jakimś czasie przez niebo poszybowała druga taka wstęga
nie mogła już powstrzymać okrzyku zdumienia, który się z niej wyrwał.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Pomyśl życzenie<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>szepnął jej cicho do ucha Severus.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Ale co to takiego?!<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Meteoryty. Dzisiaj będą spadać
całą noc. Może nawet kilka na minutę. Nie często to się zdarza, więc
pomyślałem, że ci się spodoba.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i>–<span class="apple-converted-space"> </span></i>Jest cudownie!<span class="apple-converted-space"> </span><i>–</i><span class="apple-converted-space"> </span>powiedziała w chwili kiedy trzecia
spadająca gwiazda poszybowała ku ziemi. <o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Gdy Severus
popatrzył w bok ujrzał jak podpiera się łokciami o ziemię. Włosy spadały jej na
ziemię a jej głowa zadarta była ku górze. Z uwielbieniem podziwiała zjawisko,
które rozgrywało się na nocnym niebie. W ciemności chłopak dojrzał tylko oko,
które błyszczało na jej twarzy.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<a href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=2116900286212062916" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"></a>Poczuła, że ten
jej się przygląda i zwróciła ku niemu głowę. Ich spojrzenia się napotkały, a
dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Nie musiała nic mówić. Severus wyczytał z
niej jak z otwartej księgi to, co chciała mu przekazać. Że jest<span class="apple-converted-space"> </span><i>szczęśliwa</i>… Tak szczęśliwa, jak
jeszcze nigdy w życiu. A widząc jej zadowolenie, Severusowi serce radośnie
podskoczyło w piersi. To, że ona się cieszyła było dla niego najlepszym
lekarstwem na wszystko. Tylko tego potrzebował do życia. Jej uśmiechu. <o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Leżeli tak przez
godzinę obserwując meteoryty. Było to naprawdę pięknym zjawiskiem. Co jakiś
czas pokazywali sobie co ciekawsze gwiazdy palcami. A później pospadały
ostatnie meteoryty i wszystko się skończyło. Pozostał jednak nadal jasno
świecący księżyc. Severus obrócił swą twarz ku Lily, jednak zobaczył, że ma
zamknięte oczy. Bezszelestnie nakrył ją ciepłym kocem i sam oddał się w objęcia
Morfeusza ze szczęściem wymalowanym na twarzy.<o:p></o:p></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<a href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=2116900286212062916" imageanchor="1" style="float: right;"></a>--</div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br />
<span style="font-size: x-small;">
Dzień dobry (a dla mnie raczej Dobra Noc ^^)<br />
Tak więc oto i rozdział 1. Jeszcze Wam tego nie mówiłam, ale parę rozdziałów
tej historii napisałam już jakiś rok temu... Teraz czytając to wszystko widzę
ogrom niedociągnięć i ogólnie widzę, że to, z czego byłam ogromnie zadowolona
jeszcze parę miesięcy temu teraz wydaje mi się takie sztuczne i nudne... Hm...
Sama nie wiem co o tym sądzić. Mam wielką nadzieję, że następne rozdziały
"wyjdą" mi lepiej.<br />
Komentarze mile widziane! Dajcie chociaż znać, że czytacie ;)<o:p></o:p></span></div>
<div style="line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: x-small;"><u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
Vertifilehttp://www.blogger.com/profile/07104156430741514362noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2116900286212062916.post-41256740224400199602014-12-29T19:09:00.001-08:002014-12-30T08:58:31.585-08:00Prolog<span style="font-family: inherit;">Fale szumiały łagodnie w oddali. Gdyby nie one
wokół panowałaby nieskazitelna cisza, która „wwiercałaby się” w uszy dwóch
osób, które siedziały na plaży i podziwiały właśnie zachód słońca. Gwiazda już
prawie całkowicie znajdowała się za horyzontem, jednak oni siedzieli przytuleni
do siebie, jakby całkowicie nie dostrzegali otaczającego ich świata..
Ciemnowłosy chłopak obejmował dziewczynę od tyłu kolanami. Nie był to jednak
uścisk, którymi obdarowuje się dwójka zakochanych w sobie osób. W ich wykonaniu
było to coś w rodzaju relacji czysto przyjacielskich. </span><br />
<span style="font-family: inherit;">
Mogli mieć około szesnastu lat. Chłopak okręcał sobie rude loki dziewczyny
wokół swego palca. A ona tylko się śmiała opierając się o jego klatkę
piersiową.<br /> <i>– </i>Piękny widok, prawda Severusie? –
spytała cicho nabierając na dłoń garść piasku, a następnie rozsuwając palce,
aby ten mógł spaść z powrotem na swoje miejsce.<br /><i>– </i>Przepiękny, Lily <i>– </i> powiedział. Wydawać by się jednak mogło, że
nie miał na myśli tego samego co ona. Dziewczyna miała z pewnością na myśli
słońce, które coraz bardziej znikało i zostawiało teraz tylko nikłe czerwone
promyki na niebie. Severusowi natomiast chodziło o piękność zupełnie innego
widoku. Miał na myśli ją, Lily. A przede wszystkim jej cudowne, błyszczące w
mroku, zielone oczy.<br /><i>– </i>Chciałabym tu zostać na zawsze <i>–</i> zaśmiała się pod nosem, zanurzając
dłoń w piasku.<br /><i>– </i>Nie powiesz mi chyba, że nie chcesz
wracać do Hogwartu? <i>–</i> powiedział
cicho do jej ucha.<br /><i>– </i>Jasne, że chcę! Tylko… Popatrz na
to wszystko. Jak tu pięknie. Cieszę się, że tu z tobą przyjechałam na wakacje.
Jest mi strasznie smutno na myśl, że za parę dni musimy wrócić- powiedziała z
żalem w głosie.<br /> Severus oparł brodę na jej głowie. Westchnął.<br /><i>– </i>Masz rację… Ostatnie dwa miesiące
były cudowne. Jednak… Sama pomyśl! Wreszcie wrócimy do Hogwartu. Będziemy mogli
czarować. A co najlepsze! Będziemy mieli dużo okazji do znęcania się na tym
obrzydliwym Potterze. Parę uroków i tym podobnych rzeczy i już mu nie będzie do
śmiechu…<br />Lily poderwała się jak oparzona.<br /><i>– </i>Severusie! Obiecałeś mi coś!
Powiedziałeś, że nie będziesz z nim zaczynał. A poza tym… Jak na razie to
Huncwoci dają <i>nam</i> w kość. A właściwie
to <i>tobie</i>.<br />Zabolały go te słowa. Nie dał jednak tego po sobie poznać.<br /><i>– </i>Lily, przecież tylko żartowałem.
Nigdy nie składam obietnic, nie dotrzymując ich. Znam potęgę słowa. I… Nie
nazywaj ich… Huncwotami… Mówią tak o sobie, jakby myśleli, że są potężni, a tak
naprawdę są bandą błaznów. Chodź tu… Usiądź przy mnie…<br />Dziewczyna ponownie usiadła – tym razem obok niego. Położyła nogę na nogę i
spuściła wzrok. Jej puszyste włosy prawie całkowicie przysłoniły jej twarz.
Severus mógł teraz ujrzeć jedynie jej zielone oko, które świeciło w ciemności.
Te oczy kochał w niej najbardziej. Poznałby je wśród miliona innych oczu. Były
wyjątkowe. Unikatowe. Tylko ona miała te duże, kocie oczy.<br /><i>– </i>Sev… <i>–</i> zaczęła ledwo słyszalnym głosem z pełną powagą. <i>– </i>Obiecasz mi coś?<br /><i>– </i>Wszystko <i>–</i> powiedział nawet nie zastanawiając się, o co może jej chodzić.
Był w stanie obiecać jej i zrobić dla niej wszystko.<br />Nachyliła się. Poczuł zapach jej kwiatowych perfum… Wyszeptała mu do ucha:<br /><i>– </i>Obiecaj mi, że zawsze pozostaniemy
przyjaciółmi. Cokolwiek by się nie stało. Że zawsze będziemy mogli na sobie
polegać…<br /><i>– </i>Przecież wiesz, że ja…<br /><i>– </i>Po prostu obiecaj <i>–</i> przerwała mu.<br /><i>– </i>Obiecuję, Lily…<br />Uśmiechnęła się. Lecz czy on mógłby jej tego nie obiecać. Po pierwsze sam tego
pragnął, a po drugie patrząc jej w oczy nie mógł postąpić inaczej… <br /><i>– </i>Wiesz, że przed chwilą
powiedziałeś, że nigdy nie składasz obietnic nie dotrzymując ich?<br /><i>– </i>A więc nie wymigasz się od tego <i>– </i>zaśmiała się.<br />Lily wstała szybko i zaczęła uciekać w stronę morza:<br /><i>– </i>Nie dogonisz mnie! <i>–</i> krzyknęła radośnie.<br /><i>– </i>Jesteś tego, aby taka pewna? <i>–</i> odpowiedział już za nią mknąc.<br />
Tymczasem słońce całkowicie znikło za linią horyzontu…</span><br />
<i style="font-family: inherit;">– </i><span style="font-family: inherit;">Zawsze?</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><i>– </i>Zawsze.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><i>– </i>Tak, wiem…</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><i>– </i>Nawet bym nie śmiał <i>–</i> powiedział wyciągając rękę i
odgarniając jej włosy za ucho. Tak, aby mógł także ujrzeć jej drugie zielone
oko. </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Po chwili razem śmiali się wniebogłosy pływając radośnie w morzu i ochlapując
się wzajemnie. Nie obchodziło ich nawet to, że pomoczyli sobie całe ubrania.
Chcieli aby ta chwila trwała wiecznie. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;">--</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Witajcie :)</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Tak więc mam tutaj trochę miejsca na przedstawienie się i opowiedzenie kilku słów o tym "co?", "gdzie?" i "jak?".</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Po lewo macie zakładkę, w której możecie mnie bliżej poznać.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Jest to już mój któryś z kolei blog z opowiadaniami. Tym razem postanowiłam napisać historię Severusa i Lily. Od razu ostrzegam, że na potrzeby opowiadania niektóre rzeczy będą troszkę odbiegały od kanonu, ale myślę, że nie będą to jakieś drastyczne zmiany.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Hm... To by było chyba na tyle... Mam nadzieję, że prolog przypadł Wam do gustu i będziecie śledzić mojego bloga i czekać na nowe rozdziały ;)</span><br />
<br />Vertifilehttp://www.blogger.com/profile/07104156430741514362noreply@blogger.com3