7 sty 2015

Rozdział 1

Słońce powoli zmierzało ku horyzontowi. Była właśnie godzina dziewiętnasta a ostatni dzień sierpnia dobiegał powili do końca. Lily poczuła przyjemne łaskotanie w brzuchu, kiedy pomyślała, że jutro o tej samej porze będzie siedziała w pociągu zmierzającym do Hogwartu, szkoły Magii i Czarodziejstwa. A już za trochę ponad dobę będzie mogła zasiąść do uczty powitalnej przy stole Gryfonów. Poczuła się wyśmienicie. Nie mogła się doczekać także tego, jaką przemowę przygotowała Tiara Przydziału. Czy jak zwykle będzie opowiadać o tym, że w przyjaźni siła, czy też przestrzegać przed tym, aby uważać, ponieważ w obecnych czasach coraz więcej zła rozprzestrzenia się po całym świecie. I w końcu będzie mogła się spotkać z przyjaciółmi, z którymi regularnie korespondowała przez te dwa miesiące wakacji.
Jednak mimo tego, że cieszyła się z powrotu do Hogwartu ciągle było jej smutno. Spędziła w końcu cudowne chwile wraz z Severusem na wyjeździe. Z pewnością będzie jej tego brakowało. Tych wieczornych spacerów po wybrzeżu i tych pięknych zachodów słońca, których nie spotyka się w zwykłym, zaludnionym i przesiąkniętym zapachem spalin z fabryk mieście. Może i Cokeworth, miejsce zamieszkania Lily, było miejscem spokojnym, w zupełności nie nadającym się do tego opisu. Jednak zobaczyć zachód słońca wśród tych drewnianych, starych, stojących koło siebie domków, to tak, jak lepić bałwana latem. Niewykonalne. 
Lily siedziała właśnie w swoim pokoju i rozmyślała, co też spotka ją i Severusa na szóstym roku nauki w Hogwarcie. Była ciekawa czego nowego zdoła się nauczyć i dowiedzieć. Nie bała się. Należała bowiem do tego rodzaju uczennic, którym nauka nie sprawia problemów. Wiedziała, że sobie poradzi. Z Severusem natomiast było trochę gorzej. Nigdy nie miał jakiegoś szczególnego zapału do nauki, więc Lily pomagała mu i zaganiała go do książek tak często, jak tylko mogła. Podczas roku szkolnego, gdy było ciepło często przesiadywali wspólnie nad jeziorem trenując jakieś zaklęcia transmutujące. Jedyne, do nauki czego chłopaka nie trzeba było namawiać to Eliksiry i Obrona Przed Czarną Magią. Te dwa przedmioty nie sprawiały mu żadnych problemów. Był nimi wręcz zafascynowany. Uwielbiał czytać książki o różnych miksturach i sposobie ich przyrządzania. Można go było też często spotkać z grubym woluminem zawierającym opisy różnych zaklęć złowrogich i informacji jak przed tymi urokami się bronić. Ta druga książka nie przypadła do gustu Lily. Martwiła się tym wielkim zainteresowaniem Severusa do Czarnej Magii. Bała się, że zejdzie przez to na złą drogę. Jej obawy pogłębiły się szczególnie wtedy, kiedy przez przypadek podsłuchała rozmowę chłopaka z jego przyjacielem, Lucjuszem Malfoyem. Rozmawiali o tym, jak bardzo chcieliby się zasłużyć służąc Voldemortowi jako Śmierciożercy. Kiedy spytała o to Severusa spławił ją mówiąc, że się przesłyszała. Nie uwierzyła mu, ale nie chciała więcej poruszać tego tematu - nie lubiła się z nim kłócić. 
On zawsze był przy niej. Byli nierozłączni. Przyjaciółmi na dobre i na złe. Lily przekonywała samą siebie całymi godzinami, że Severus dorósł, i że nie ma już takich chorych ambicji jak kiedyś. Tylko czy to nie było raczej desperackim wmawianiem sobie, że wszystko jest dobrze. Może ona po prostu nie chciała dostrzec tego, co złe. A to wszystko w obawie przed tym, że mogłaby stracić swojego przyjaciela...
Z rozmyślań wybił ją cichy stukot w szybę. Kiedy usiadła na łóżku zobaczyła, że maleńka sówka próbuje dostać się do środka pokoju bębniąc w okno dziobem. Lily od razu ją rozpoznała. Takie niesamowicie barwne upierzenie mogła mieć tylko jedna sowa w tej okolicy. Dziewczyna podbiegła do niej i wpuściła ją do środka. Ptaszek przeleciał koło niej radośnie pohukując. Zatoczył jedno kółko pod suficie po czym wylądował lekko na skraju biurka. Tuż obok stosu książek, które leżały tam już od jakiegoś czasu, czekając, aż dziewczyna przezwycięży lenistwo i wreszcie zapakuje je do kufra wraz z innymi przyborami potrzebnymi do nauki w Hogwarcie.
 Cześć, Noony!  uśmiechnęła się Lily, głaskając sówkę po główce i odwiązała od nóżki płomykówki list. Zaczęła czytać te wszystkie zawijasy, którymi Severus zapełnił mały skrawek pergaminu:

„Witaj, Lily! Masz trochę wolnego czasu? Może spotkalibyśmy się nad rzeką? Wiesz gdzie. Będę tam na ciebie czekał. Mam nadzieję, że przyjdziesz.
Do zobaczenia-
Severus


Uśmiechnęła się pod nosem. Przed wyjściem dała jeszcze tylko Noony’emu trochę pokarmu przeznaczonego dla sów, który trzymała zawsze pod ręką, wypuściła sowę przez okno i zbiegła na dół. Już miała wybiec z domu, gdy ktoś odezwał się tuż za nią ponurym i lodowatym głosem:
 Znów się idziesz z nim spotkać  raczej stwierdziła niż spytał dziewczyna, która na oko mogła mieć parę lat więcej niż Lily. Była wysoką, nienaturalnie szczupłą blondynką z włosami sięgającymi do ramion. Petunia stanęła koło swojej siostry i skrzyżowała ręce na piersi.
– On ma na imię Severus…  powiedziała Lily lekko poirytowana. Nie lubiła, kiedy Petunia mówiła o jej przyjacielu w ten sposób. „W ten” czyli z pogardą i z odrazą w głosie.
 Nie powinnaś się z nim zadawać  powiedziała blondynka, jakby zupełnie nie dosłyszała uwagi Lily.  Wiesz o tym, że go nie lubię.
 Od kiedy to potrzebuję twojej zgody na to, aby się z kimś przyjaźnić?!  nie wytrzymała dziewczyna.  Nawet go nie znasz, więc go nie oczerniaj!
 Czy do ciebie to nie dociera, że on pochodzi z patologicznej rodziny?  spytała Petunia wciąż tym samym, zimnym tonem.
 O czym ty w ogóle mówisz?!
 Dobrze wiesz o czym. Jego ojciec jest alkoholikiem. Leje jego matkę za byle głupstwo!
 A co z tym ma wspólnego Severus?!  wykrzyknęła Lily podburzonym tonem.
 To, że takie rzeczy się dziedziczy! Słyszysz? Dzie-dzi-czy!
Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę co ma na to odpowiedzieć Petunii. Chciała jej coś krzyknąć prosto w twarz. Powiedzieć coś, żeby ta zmieniła zdanie o chłopaku. Nie chciała się kłócić z siostrą. Kiedyś były nierozłączne, a odkąd ona zaczęła nienawidzić Severusa (z wzajemnością zresztą) nie mogły się zupełnie dogadać. Każda rozmowa kończyła się wtedy kłótnią.
Lily nie mogąc znaleźć żadnego argumentu wybiegła z oczami pełnymi łez z domu zostawiając szeroko otwarte drzwi. Dosłyszała jeszcze krzyk swojej siostry:
 Jeszcze się przekonasz! Zobaczysz, że miałam rację, ale wtedy będzie za późno!
Rudowłosa zaczęła biec, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Przyśpieszyła. Chciała jak najszybciej pozostawić za sobą dom. A przede wszystkim chciała jak najszybciej dotrzeć nad rzekę, gdzie mogłaby się wypłakać w ramię Severusa. Wiedziała, że on ją zrozumie. On zawsze rozumiał. Nigdy nie zdarzyło się, żeby ją wyśmiał lub powiedział, że przesadza i że zachowuje się jak małe dziecko. Zawsze do końca wysłuchiwał tego, co miała mu do powiedzenia, a później ją pocieszał i mówił, że będzie lepiej. 
Po kilku minutach minęła ostatnie domki wioski i wbiegła wśród drzewa, w las. Już niedługo powinna dostrzec po prawej stronie małą łąkę, a za nią rząd pagórków. To właśnie za nimi wiła się mała rzeczka. Tam czeka Severus. Tam będzie bezpieczna. Z dala od złych wspomnień związanych z Petunią. Z dala od jej nienawiści do jej przyjaciela. Może i to wydawało się dziwne, ale przy tym brunecie zapominała o swoich rozterkach i problemach życia codziennego. Dopiero przy nim mogła być naprawdę sobą. Tylko przy nim. Codziennie musiała udawać kogoś innego. Kogoś, kim nie jest. A to posłuszną dziewczynkę przed rodzicami, a to pewną siebie dziewczynę przed Petunią. A tak naprawdę nie była ani taka ani taka. W rzeczywistości była bardzo nieśmiałą dziewczyną, która nigdy nie bała się o siebie tylko o innych. Zawsze próbowała dostrzec w ludziach nie te paskudne cechy, lecz te, które przyciągają do siebie człowieka. Taką osobą właśnie była. Nieśmiałą optymistką patrzącą na świat prze różowe okulary.
Mknęła teraz pośród drzew z zawrotną prędkością. Na tyle szybko, że nie zdziwiła się zbyt bardzo, gdy w końcu potknęła się o jakiś konar i przewaliła się z hukiem na ziemię. To się musiało w końcu stać. Zawsze była niezdarą i zawsze kiedy biegła przez ten mały las musiała się chociaż raz przewalić. Nie lubiła tego lasu. Było tu tak ponuro. Nigdy nie spostrzegła tutaj żadnego kicającego zająca czy sarny. A przecież las ten nie należał do najmniejszych i nie raz z Sevem zagłębiali się weń daleko. 
Zaklęła cicho pod nosem a po chwili przekręciła się na plecy i usiadła. Spojrzała na swoje nogi. Na jednym kolanie widniała wielka rana. „Trzeba było założyć dłuższe spodnie”, pomyślała patrząc krytycznie na swoje króciutkie jeansowe spodenki. Poczuła także piekący ból w dolnej części dłoni. Także i tam krew lekko się sączył z rozcięcia na skórze.  
Podźwignęła się na nogi i ruszyła dalej. Nie mogła przecież zawrócić do domu. Nie chciała widzieć teraz Petunii na oczy. Już wolała cierpieć z bólu niż wrócić tam i patrzeć jak jej siostra kpi sobie z niej. Kiedy już będzie nad rzeką, będzie mogła obmyć rany. 
Szła więc dalej a już po chwili las zaczął się przerzedzać. Minęła ostatnie drzewo i wkroczyła na łąkę. Przemierzyła ją i pomimo piekącego bólu w kolanie zaczęła się szybko wspinać na pierwszy pagórek, a potem na kolejny i jeszcze następny. Wtedy go zobaczyła.
Stał nad jednym brzegiem rzeki odchylając głowę w tył obserwując czarne ptaki, które akurat przelatywały kluczem w powietrzu. Słońce oświetlało jego bardzo bladą twarz a Lily mimo znacznej odległości mogła dojrzeć jego ciemne oczy. Czarne włosy opadały mu na plecy.
Podbiegła do niego szybko i wtuliła się w jego plecy.
Severus podskoczył zaskoczony. Widocznie nie spodziewał się tak gwałtownego przywitania.
 Ja też się cieszę, że cię widzę, Lily… Ale już chyba możesz mnie puścić, bo zaraz mnie udusisz!  zaśmiał się.
I wtedy lekko wyswobadzając się z jej uścisku odwrócił się i spostrzegł, że Lily wcale się nie uśmiecha. Zobaczył jej zapłakaną twarz, lekko potargane włosy i przybrudzone błotem ubrania. A w końcu dostrzegł także wielką ranę na kolanie.
 Co ci się stało?!  spytał wstrząśnięty.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała i ponownie się do niego przytuliła. Objął ją niepewnie. Był od niej wyższy o głowę, tak więc nie mógł spojrzeć na jej twarz, którą wtuliła w jego czarną koszulkę.
Odsunął ją od siebie lekko i spytał ocierając z łez jej policzek:
 Lily, co ci się stało?
 N  Nic. Po prostu… się wywaliłam w lesie  powiedziała już nieco uspokojona.  Znasz mnie. Niezdara. Cała ja.
 I właśnie dlatego płaczesz?  spytał niedowierzając, że to właśnie powód jej marnego stanu psychicznego.  Chodź. Musimy ci obmyć ranę, żeby zakażenie się nie wdało.
Wziął ją za rękę i zaprowadził do strumyka. Kiedy dotknął ręką jej kolano syknęła.
 Musi trochę poboleć  powiedział ze współczuciem w głosie.  Później przestanie.
I rzeczywiście. Parę minut później, kiedy Severus oderwał od swojej bluzki kawałek materiału i obwiązał kolano Lily noga rzeczywiście przestawała już ją tak bardzo piec.
 Prowizoryczny opatrunek  powiedział dumny z siebie Severus siadając po turecku obok dziewczyny. Ta natomiast oplotła swoje nogi ramionami i zapatrzyła się przed siebie.
Nie powiedział nic więcej. Nie naciskał na nią, żeby wyjawiła mu co się stało. Stwierdził, że jeśli sama będzie chciała mu wyznać prawdę, to mu to powie. Była mu za to bardzo wdzięczna, lecz musiała mu się wyżalić. I tak to w pewnym sensie jego dotyczyło.
 To przez Petunię  powiedziała cicho i podniosła wzrok na swojego przyjaciela. Słuchał uważnie.  Powiedziała coś, co mnie zabolało…
 Nie powinnaś jej słuchać. Wiesz, jaka ona jest. 
 Och! Daj już spokój. Czemu wy się aż tak bardzo nienawidzicie…
Nie było to pytanie. Po prostu starała się zrozumieć, dlaczego oni muszą się wiecznie obrażać i pluć na siebie jadem.
Severus nic nie odpowiedział dając za wygraną. Lily natomiast dalej opowiadała:
 Boję się ci to wyznać, ponieważ to co powiedziała, nigdy nie powinno przejść przez jej usta. Nigdy. 
Severus zachował kamienną twarz. Dziewczyna spuściła wzrok i zamknęła oczy. Nie chciała widzieć jego reakcji po tym, co chłopak zaraz usłyszy.
 Ona… Ona powiedziała, że pochodzisz z… z… z patologicznej rodziny. I, że w przyszłości będziesz taki jak twój ojciec. Ale ja w to nie wierzę… 
 Lily…  powiedział cicho przerywając jej.
 Ja po prostu wiem, że ty…
 Lily  powiedział głośniej.
 Ty byś nie mógł, bo ty jesteś dobry…
W jej głosie czuć było rozpacz, ale Severus znowu jej przerwał:
 Lily, spójrz na mnie, proszę.
Otworzyła oczy i podniosła wzrok. Z przerażeniem stwierdziła, że chłopak znajduje się teraz tylko o kilka cali od niej.
Ujął powoli jej brodę ręką i powiedział powoli dobierając rozważnie każde słowo:
 Wiem, że tak nie uważasz. Ale nie zaprzeczysz, że mój ojciec jest alkoholikiem i niejednokrotnie podniósł rękę na mamę i na mnie. Wiesz o tym i tego nie zmienisz…
 Wiem, Severusie, ale…
 A to, co… ona powiedziała nie ma żadnego znaczenia  uśmiechnął się z trudem powstrzymując się aby nie wstawić innego słowa zamiast „ona”, które na pewno nie należałoby do tych przyzwoitych.
Lily opuściła powieki.
Severus zbliżył rękę do jej włosów i wyjął z nich małą gałązkę z liściem, która musiała się przyczepić, kiedy dziewczyna upadła na ziemię.
Uśmiechnęła się i otworzyła oczy, a Severus mógł ujrzeć jej śliczne, wielkie, zielone oczy, które tak pięknie błyszczały na jej twarzy. Jedyne o czym wtedy marzył to to, aby wpatrywać się w nie już zawsze. Całymi godzinami.
 No dobra. No to ściągaj koszulkę  powiedział przerywając ciszę.
 Że co proszę?!  krzyknęła wzburzona dziewczyna.
A Severus dopiero wtedy pomyślał, że mogło to zabrzmieć dosyć dwuznacznie.
 No wiesz… Jest cała w błocie. Trzeba ją obmyć zanim wrócisz do domu, bo powiedzą, że napadło cię stado trolli górskich. A poza tym pod spodem masz podkoszulkę, czyż nie?  spytał uśmiechając się.
Tak więc Severus umył w strumyku górną część jej garderoby i powiesił ją na niskiej gałęzi jedynego, sędziwego dębu, który rósł przy rzeczce. A potem do niej wrócił.
 No to chyba możemy zaczynać- powiedział tajemniczym głosem.
Lily wyglądała na zaskoczoną. Do tej pory myślała, że Severus chciał się z nią spotkać tylko po to, aby porozmawiać, czy coś w tym stylu. Nie spodziewała się, że coś ją tu czeka. I bardzo się myliła.
 Wszystko już przygotowałem  powiedział chłopak patrząc na zdumioną twarz dziewczyny.  Mam koce, kanapki… wszystko, co potrzebne, aby urządzić piknik. Mam nadzieję, że możesz tu zostać trochę dłużej? Jest godzina ósma. Za parę godzin ma się tutaj wydarzyć coś niesamowitego.
 Co takiego?  spytała teraz już podekscytowanym głosem.
 Niespodzianka  powiedział całując ją po przyjacielsku w czoło. A przynajmniej dziewczyna uważała, że to tylko przyjacielski całus. Severus był wniebowzięty.

* ~~~~ * ~~~~ *

Północ. Księżyc znajduje się wysoko oświetlając jasną łuną korony drzew. Mieni się ślicznie w falach potoku sprawiając, że woda błyszczy srebrnym światłem. Tak… Atmosferze tamtego miejsca bez wątpienia można było nadać nazwę magicznej. 
Noc nie była przesadnie zimna. Wiał ot lekki wietrzyk wprawiając liście wielkiego dębu w ruch. Szumiały one w koronie drzew.
Na jednym brzegu rzeki, tuż pod masywnym drzewem na kocach leżała dwójka nastolatków. Chłopak i dziewczyna. Wpatrywali się na księżyc rozmawiając ze sobą na różne tematy. Czuli się cudownie. Dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała takiego pięknego widoku. Mimo, że nie była to pełnia, księżyc był naprawdę cudowny. 
 Severusie… Jest przepiękny  wyszeptała dziewczyna, jakby w obawie, że jeśli powie coś głośniej, to to wszystko zniknie. Drzewa przestaną szumieć, woda przestanie się mienić srebrnym kolorem, a księżyc nagle zniknie.
Chłopak natomiast musiał się powstrzymywać, aby nie powiedzieć „Nie tak piękny jak ty”. Wiedział, że to nie może wyrwać się z jego ust. Popsułby to wszystko. A przecież było tak wspaniale.
 Wiem  powiedział za to.  Dlatego cię tutaj przyprowadziłem… 
I dalej siedzieli w milczeniu. Każde zachwycone tym, że mogą być w tej chwili razem. Właśnie w tym miejscu.

Około godziny pierwszej coś na niebie się jednak zaczęło zmieniać. Ciemność i mroczną czerń nieba przecięła nieśpiesznie jakaś połyskująca na żółto- pomarańczowo wstęga. W pierwszej chwili Lily sądziła, ze musiało jej się to przewidzieć. W końcu była już trochę zmęczona, a umysł mógł zacząć jej płatać figle, lecz kiedy po jakimś czasie przez niebo poszybowała druga taka wstęga nie mogła już powstrzymać okrzyku zdumienia, który się z niej wyrwał.
 Pomyśl życzenie  szepnął jej cicho do ucha Severus.
 Ale co to takiego?!
 Meteoryty. Dzisiaj będą spadać całą noc. Może nawet kilka na minutę. Nie często to się zdarza, więc pomyślałem, że ci się spodoba.
 Jest cudownie!  powiedziała w chwili kiedy trzecia spadająca gwiazda poszybowała ku ziemi. 
Gdy Severus popatrzył w bok ujrzał jak podpiera się łokciami o ziemię. Włosy spadały jej na ziemię a jej głowa zadarta była ku górze. Z uwielbieniem podziwiała zjawisko, które rozgrywało się na nocnym niebie. W ciemności chłopak dojrzał tylko oko, które błyszczało na jej twarzy.
Poczuła, że ten jej się przygląda i zwróciła ku niemu głowę. Ich spojrzenia się napotkały, a dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Nie musiała nic mówić. Severus wyczytał z niej jak z otwartej księgi to, co chciała mu przekazać. Że jest szczęśliwa… Tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. A widząc jej zadowolenie, Severusowi serce radośnie podskoczyło w piersi. To, że ona się cieszyła było dla niego najlepszym lekarstwem na wszystko. Tylko tego potrzebował do życia. Jej uśmiechu. 

Leżeli tak przez godzinę obserwując meteoryty. Było to naprawdę pięknym zjawiskiem. Co jakiś czas pokazywali sobie co ciekawsze gwiazdy palcami. A później pospadały ostatnie meteoryty i wszystko się skończyło. Pozostał jednak nadal jasno świecący księżyc. Severus obrócił swą twarz ku Lily, jednak zobaczył, że ma zamknięte oczy. Bezszelestnie nakrył ją ciepłym kocem i sam oddał się w objęcia Morfeusza ze szczęściem wymalowanym na twarzy.

--

Dzień dobry (a dla mnie raczej Dobra Noc ^^)
Tak więc oto i rozdział 1. Jeszcze Wam tego nie mówiłam, ale parę rozdziałów tej historii napisałam już jakiś rok temu... Teraz czytając to wszystko widzę ogrom niedociągnięć i ogólnie widzę, że to, z czego byłam ogromnie zadowolona jeszcze parę miesięcy temu teraz wydaje mi się takie sztuczne i nudne... Hm... Sama nie wiem co o tym sądzić. Mam wielką nadzieję, że następne rozdziały "wyjdą" mi lepiej.
Komentarze mile widziane! Dajcie chociaż znać, że czytacie ;)

4 komentarze:

  1. Nie wierzę, że jestem pierwszą osobą, która to komentuje!
    Chciałabym najpierw ci powiedzieć, że piszesz niesamowite opisy, które bardzo wciągają. Severus jest bardzo uroczy - taki, jaki na pewno byłby, gdyby nie przestał przyjaźnić się z Lily. Jestem tego więcej niż pewna!
    Co prawda, ciężko było mi przebrnąć przez sam fakt, że to blog o Lily, jednak uporałam się z tym i, muszę przyznać, nie mogę narzekać. Mam nadzieję, że rozdział drugi pojawi się za niedługo, a tymczasem zapraszam do mnie:
    we-are-oneness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To pierwszy blog o Lily i Severusie jaki czytam, bardzo mi sie podoba:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje, że o nas nie zapomniałaś. Twoje opowiadanie jest naprawdę interesujące. Czekam z nie cierpliwością na następny rozdział.
    Ps. To naprawdę rzadki pairing Snily w polskich internetach :) Ciesze się, że to znalazłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam za komentarze, które, muszę przyznać, strasznie mnie zmotywowały do dalszej pracy. Rozdział drugi miał się ukazać już dawno, dawno temu, ale natłok wielu zajęć, nauka przed egzaminami mocno dawał mi w kość. Jednak teraz znalazłam troszkę czasu i w ten weekend możecie wyczekiwać nowej notki :)

    OdpowiedzUsuń